lęk psychoterapia strach stres depresja nerwica lękowa nerwica natręctw samotność lęki nerwica. Dwa lata temu zakochałam się w mężczyźnie na którym mi bardzo zależało, miał mniej więcej podobną chorobę do mojej ( CHAD). Bardzo dobrze się rozumieliśmy , naprawdę był mi bliski, chyba nikt do tej pory oprócz mojej pani To miłe. Czuć oparcie, ciepło wysokiego faceta. Uprzejmego faceta. Z drugiej strony jednak skręcałam się z wysiłku by nie odskoczyć na bezpieczną odległość. Chodziło o niego i o to jak on to odbierał, o to się martwiłam, czy nie jestem dla niego wrzodem na tyłku, durną małolatą, którą trzeba było się zając z litości. Odp: Gdzie znaleźć normalnego i zamożnego faceta- nie megalomana! :) yoghurt007 napisał/a: joli80 - piszesz, że tych kokainowców nie zaliczasz do swoich znajomych. A z drugiej strony piszesz również, że wychodzisz właśnie ze znajomymi, ale wśród nich nie ma bogatych i poukładanych. Nie chodzi o to, żeby zmyślać, ale dopasować ten, z którym naprawdę się utożsamiamy. Ta miłosna ściąga na pewno ułatwi rozmowę o uczuciach. Za co mnie kochasz? Kocham cię za to, że mogę powiedzieć ci o wszystkim i nie boję się twojej reakcji. Kocham cię, bo przy tobie mogę być dziwna i nie muszę się z tego tłumaczyć. – Nie mogę nic zrobić, żeby do tego nie doszło. – To nic – uśmiechnęłam się smutno i przysiadłam obok niego. – Dam radę, oczywiście. Jak zawsze. Patrzyliśmy na siebie, lekko dotykając swoich dłoni i nie mogąc zrobić nic więcej. Z letargu wyrwał nas dzwonek do drzwi. Wstałam i podeszłam zobaczyć, kto to się zjawił. Z żalem złożyłam wymówienie z pracy. Grono pedagogiczne i moje kochane dzieciaki żegnały mnie ze łzami w oczach. Dostałam w prezencie album fotograficzny ze zdjęciami dzieci, kolegów i koleżanek z pracy. Zdecydowaliśmy z Michałem, że pobierzemy się w Polsce, jeszcze przed moim wylotem do Irlandii. Po skromnym ślubie zostałam Sm7UhfY. Nie kocha, ale chce być ze mną…Kiedy nie decydować się na związek z facetem, który nie jest w Tobie zakochany?Kiedy możesz zgodzić się na związek bez miłości?Nie kocha, ale chce być ze mną…W tworzeniu idealnego związku niezwykle istotna jest miłość. Trudno więc wyobrazić sobie sytuację, kiedy któreś z partnerów otwarcie mówi o tym, że nie kocha drugiej osoby. Jeżeli stoisz przed dylematem czy wiązać się z mężczyzną, który chce być z Tobą mimo, że wyraźnie deklaruje brak głębokich uczuć, to możesz czuć się nieswojo. Dlaczego on mimo wszystko chce budować z Tobą związek i co powinnaś zrobić?Kiedy nie decydować się na związek z facetem, który nie jest w Tobie zakochany?Sytuacje, w których nie powinnaś zgadzać się na to, aby tworzyć parę z facetem, który Cię nie kocha:On jest świeżo po rozstaniu i masz wrażenie, że próbuje zastąpić Tobą byłą ukochaną. Relacja z Tobą to coś w rodzaju chwilowego zajęcia czasu. On może chcieć pokazać swojej ex, że dobrze sobie bez niej radzi lub zwyczajnie potrzebuje towarzystwa. Nie powinnaś jednak być opcją zapasową, ani chwilowym pocieszeniem. Jeżeli zależy Ci na mężczyźnie, który właśnie się rozstał, to poczekaj jakiś czas i oceń, jak rozwija się mówi, że nie potrafi kochać i nigdy jeszcze się nie zakochał. To, że aktualnie nie pojawiła się kobieta, do której on poczuł coś więcej, to nie znaczy, że nie stanie ona na jego drodze lada dzień. Co wtedy? Zostaniesz zepchnięta na boczny tor i Wasz związek się rozpadnie. On nie poświęca Ci uwagi i traktuje jak służącą bądź kogoś do pomocy w domu. Masz wrażenie, że jest z Tobą tylko po to, aby nie być sam. Lubi lub jest przyzwyczajony, że sprzątasz i gotujesz, jednak nie widzisz z jego strony najmniejszego zainteresowania Twoją osobą. To niestety nie wróży dobrze i powinnaś iść dalej bez stawia warunki. Mówi, że nie kocha Cię, ale możecie być w związku jeżeli spełnisz jakieś warunki? Nie zgadzaj się na taki układ, nawet jeżeli jesteś bardzo zakochana. Brak miłości i stała potrzeba uważania na każdy ruch w końcu Cię zmęczą i zaczniesz żałować, że nie tworzycie normalnego zdrowego związku, opartego na możesz zgodzić się na związek bez miłości?Istnieje kilka sytuacji, kiedy brak głębokich uczuć można wybaczyć i zaryzykować związek. Kiedy?Znacie się krótko, jednak jest między Wami jakaś chemia. On mówi, że Cię nie kocha, ale łączy Was coś innego np. fizyczny pociąg? Jak najbardziej istnieje szansa, że taki związek się uda, a uczucie pojawi się z czasem. Jeżeli podejrzewasz, że przyczyną braku miłości jest to, że nie znacie się dobrze, jednak jest między Wami chemia to możesz dać Wam się razem bezpiecznie i wiele przeszliście. Czasem doświadczenia życiowe i porażki z przeszłości powodują, że dojrzali ludzie zaczynają doceniać siłę przyjaźni i zaufania. Jeżeli oboje macie już za sobą gorące romanse i namiętności, a mimo to wiecie, że nie było z tego nic dobrego, to całkiem możliwe, że jako przyjaciele stworzycie świetną parę i będzie Wam razem dobrze. Warunkiem do tego jest jednak obustronna związku, w którym partner otwarcie mówi, że Cię nie kocha może być trudne, zwłaszcza jeżeli Ty czujesz coś więcej. Kiedy będziesz się codziennie starać wyzwolić w nim głębokie uczucia możesz wpaść w depresję i zacząć bywać zazdrosna. Porozmawiaj więc z facetem, który proponuje że możecie być parą, mimo że nie czuje nic więcej i dowiedz się skąd taka decyzja. Nie zgadzaj się na nic, co jest wbrew Tobie, jednocześnie jeżeli czujesz, że chcesz spróbować to także idź a głosem serca, jednak miej na uwadze konsekwencje jakie to może dla Ciebie nieść. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł lub korzystasz z mojej wiedzy na swoim blogu lub stronie www to wstaw proszę u siebie link do źródła: Tagi: ⭐ jak pogodzić się z tym, że on mnie nie kocha, nie czuje że on mnie kocha, mamy dziecko a on mnie nie kocha, ja go kocham, on mnie nie chceon mnie nie kochaO mnie Jestem doświadczoną kobietą, wróżką i numerologiem. Moja sprawność w interpretacji rozkładów kart tarota i uzupełnianie jej numerologią zadziwia często nawet mnie, stąd pewnie tak spore zainteresowanie moimi wróżbami. Oprócz wiedzy teoretycznej i praktycznej, wykazuję się również szczerością w moich wróżbach, dlatego masz pewność, że powiem Ci zawsze to co pokazały mi karty a nie to,co chcesz usłyszeć Zawsze stawiam na szczerość i prawdę rozkładając karty, ponieważ to zawsze popłaca. Więcej o mnie przeczytacie Państwo tutaj: o mnie W przypadku zainteresowania moimi wróżbami proszę o kontakt pod tym adresem e-mail: wrozka@ Lub za pomocą formularza kontaktowego na stronie zamów wróżbę. Pozdrawiam o mnie “Serdecznie dziękuję za profesjonalizm. Jestem w pełni usatysfakcjonowana, ale nie tylko z tego powodu, że wróżba okazała się w konsekwencji bardzo pozytywna, ale głównie dlatego,że poczułam się poważnie potraktowana,a kwota, którą zapłaciłam była w pełni uzasadniona ;)Życzę Pani pomyślności w życiu osobistym jak i w życiu wróżki, a w pracy dużej ilości osób tak samo wdzięcznych jak ja. Pani praca przynosi wymierne efekty i jest bardzo potrzebna. Oprócz ogromnej wiedzy i wyczucia tematu posiada Pani wyjątkowe zdolności wczuwania się w psychikę danej osoby, co świadczy też o dużej wiedzy z zakresu psychologii człowieka. Serdecznie pozdrawiam i ślę Pani dużo pozytywnej energii :)” Pani Danuta "Bardzo dziekuje za wrozbe! Oby sie spelnila chociaz zupelnie nie wiem co moge zrobic, zeby on sie "przelamal"... A na dodatek on jest teraz w zwiazku z inna kobieta." Pani Gosia "Bardzo dziękuję za wróżbę. Przeczytałam, przeanalizowałam i wszystko wydaje się bardzo rozsądne. Jestem zadowolona, odpowiedz dostałam na każde pytanie. Póki co bardzo dziękuję i pewnie niebawem się odezwę. :) Pozdrawiam serdecznie" Pani Joanna KLIKNIJ, aby zobaczyć wszystkie opinie kocham ale nie mogę z nim być - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 1 ] 1 2020-10-08 20:15:31 Firoj Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2020-10-08 Posty: 1 Temat: kocham ale nie mogę z nim być Cześć jestem Firoj. Moja historit nie jest niesamowita ale muszę komuś o tym powiedzieć a nie wiem komu...Miałam chłopaka który mnie zdradził gdy się o tym dowiedziałam od razu z nim zerwałam ale po pewnym czasie znowu zaczęliśmy, ze sobą normalnie rozmawiać i właśnie wtedy spotkałam chłopaka moich marzeń zaczęliśmy rozmawiać i tak wyszło, że on się we mnie też zakochał wszystko było po prostu idealnie do puki nie przeczytałam jego wiadomości i zobaczyłam że pisał do swojej byłej że ją kocha i nigdy o niej nie zapomni do tej pory pamiętam o której to godzinie nawet do niej napisał. Wybaczyłam mu to bo strasznie go kochałam ale potem to ja go zdradziłam ale gdy mu o tym powiedziałam wszystko się zepsuło(tak naprawdę się nie dziwie wcale) ale potem mi wybaczył nie na długo bo dowiedział się że mój były dobierał się do mnie i to już przeważyło...Tłumaczyłam że dla mnie to nic nie znaczyło ale on mi nie wierzył;( i to był koniec...Strasznie go kocham ale nie umiem i nie mogę z nim być ....Powiedzcie mi co mam zrobić żeby o nim zapomnieć, bo teraz mam ochotę coś sobie zrobić.... Posty [ 1 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021 fot. Adobe Stock Klasyka. Od pięciu miesięcy Piotr się rozwodził; konkretnie pięć miesięcy temu minął termin ustalonego przeze mnie poprzedniego ultimatum. Miał być ostateczny, nieodwołalny. Więc dlaczego nadal trwała ta farsa? Bo zachorowała jego matka. Musiałam zrozumieć… Ta trzecia zawsze musi być tą bardziej wyrozumiałą i cierpliwą. On zabiegany, skupiony na opiece i rozmowach z lekarzami, a jego żona na odgrywaniu roli świętej Teresy. Nawet się jej nie dziwiłam. Małżeństwo się kobiecie waliło, więc korzystała z okazji, by pokazać, jaka jest niezastąpiona. Na jej miejscu, gdybym nie miała innej opcji w zanadrzu, pewnie zrobiłabym to samo. Aktualnie byłam na straconej pozycji; mogłam jedynie stać z boku i wspierać ukochanego z daleka. Czasami aż się bałam wysłać SMS-a, bo a nuż trafię na jakiś krytyczny moment. I tak dwa miesiące minęły… Na szczęście leki zaczęły działać, stan matki się poprawiał, sytuacja wracała do normy. Tylko stosowny moment jakby minął i wszystko spowolniło. Przekładał termin z tygodnia na tydzień… Minęło lato, do drzwi zapukała jesień, mieliśmy właśnie wyjeżdżać na nasz upragniony urlop po sezonie, do jakiegoś ciepłego zakątka, tymczasem Piotr nawet nie wyprowadził się z domu. Resztki rozsądku podpowiadały mi, że nie mogę tego ciągnąć w nieskończoność, że wieczne czekanie mnie niszczy, że w końcu się rozsypię i mogę nie dać rady się potem pozbierać. To dlatego postawiłam to kolejne ultimatum. Został niecały tydzień, a Piotr chyba nadal nic nie powiedział żonie. Nie byłam pewna, bo parę dni wcześniej przestałam się dopytywać i naciskać. Nie miałam już na to siły. Niby nie chciałam w niego wątpić, ale mój lęk rósł. Co będzie, jeżeli znowu się wycofa, znajdując jakieś logiczne albo emocjonalne wytłumaczenie? Jeżeli się nie odważy, nie zdecyduje? Nie mogę znowu ustąpić, mówiąc, że rozumiem. Muszę być konsekwentna dla własnego dobra. Tylko… tylko jak ja będę potem żyć? Sama! Bo nie ma drugiego takiego jak on. Nie dla mnie. Piotr był facetem moich marzeń, miłością mojego życia. Odebrałam go innej kobiecie, tak ja on odebrał mnie innemu mężczyźnie, co paradoksalnie utwierdzało mnie w przekonaniu, że jesteśmy sobie pisani, tylko… spotkaliśmy się na rozdrożu. Nie chcieliśmy nikogo krzywdzić, nie szukaliśmy okazji ani do jednorazowego skoku w bok, ani do dłuższego romansu. Zdrada psychiczna była pierwsza – zakochaliśmy się w sobie na długo przedtem, zanim wylądowaliśmy w łóżku. Przeciwstawianie się temu uczuciu było jak walka ze sztormem. Więc daliśmy się ponieść… Wciąż mieliśmy szansę. Wierzyłam, że jesteśmy niczym dwa puzzle jednej układanki. Totalne dopasowanie. Czułam, że bez naszego „razem” nic już nie będzie takie mocne, prawdziwe, takie nasycone. Miałam wielu facetów, dwóch było całkiem w porządku, jeden został moim mężem. Szkoda? Spotkaliśmy się z Piotrem za późno? Nie! Wcześniej mogłoby być za wcześnie. Musieliśmy przejść swoje drogi, zebrać bagaż doświadczeń, by docenić siebie nawzajem i to, co nas połączyło. Gdybym nie przeżyła tego, co przeżyłam, gdybym wcześniej nie poznała siebie i swoich oczekiwań, nie wiedziałabym, że mężczyzna musi mi imponować. Muszę go podziwiać, aby z nim żyć, on musi być dla mnie wyjątkowy. I dopiero Piotr okazał się dla mnie kimś takim. Jego codzienność, styl życia powodowały, że był dla mnie całkowicie wiarygodny. I spójny w tym, co mówił i robił. A nasz seks? Poezja… Przechodziliśmy kolejne poziomy, otwierał mnie na nowości, urzeczywistniał marzenia. Ideał? No nie do końca, bo był żonaty. Miał tak zwany defekt prawny. Z początku żadne z nas nie myślało o rozwodzie, ale z czasem ta opcja stawała się coraz bardziej oczywista. Nie wyobrażaliśmy sobie życia bez siebie, a romans narzucał zbyt wiele ograniczeń. Poza tym skoro się kochaliśmy, nie chcieliśmy ani kłamać, ani tego ukrywać. Jeśli miłość jest błędem, to przyznaję, zbłądziliśmy, ale już nie można tego było odwrócić. Ciągnęło nas do siebie za bardzo. Nie chodziło o namiętność, przygodę, ekscytację, my po prostu chcieliśmy być razem. Budzić się i zasypiać razem, przyrządzać i jeść razem posiłki, chodzić po ulicy i trzymać się za ręce, odwiedzać wspólnych znajomych, mieć razem dzieci. Gdybyśmy nie spróbowali, oboje – nie mam co do tego wątpliwości – żałowalibyśmy tego do końca życia. Pierwsza rozwiodłam się ja. Wiedziałam, że tak musi być, że ja mam więcej odwagi i mniej wątpliwości. Już byłam jedną nogą na drodze ku rozstaniu, moje małżeństwo tak czy siak by się rozpadło. Ale Piotr i jego żona byli niczym instytucja dla rodziny i znajomych, ich rozwód wstrząsnąłby podstawami jakiegoś małego świata. Nie kochali się, lecz szanowali i prowadzili razem biznes. Byłam dorosła, znałam życie, wiedziałam, że pewnych spraw nie można załatwiać na chybcika. Ale nie robiłam się młodsza, ile mogłam czekać? Paradoksalnie moja wolność bardzo ułatwiła nam romansowanie i czułam, że muszę ustalić jakiś termin. No i wkrótce mijał ten ostateczny… Z rozmyślań wyrwał mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Piotr? Dziwne, powinien być teraz w domu. – Tak? – zaczęłam dość cicho, nie wiedząc, czego się spodziewać. – Dzień dobry, kochanie. Jesteś w domu? – Tak. – To szykuj się, podjadę za jakieś piętnaście minut – usłyszałam. – Teraz? – zdumiałam się. Naprawdę nie wiedziałam, czy powinnam się cieszyć, czy martwić. – Kwadrans to nie wieczność, więc można powiedzieć, że teraz – roześmiał się. – A ty nie jesteś w domu? – Słońce, skoro jadę do ciebie, to chyba nie mogę być w domu? Julia, co ci jest? Spałaś? Obudziłem cię? – Nie, jestem tylko zdziwiona, że przyjedziesz… Teraz. – To przestań się dziwić, ogarnij się i wyjdź za piętnaście minut. Pa! Rozłączył się. Nie bardzo wiedziałam, co o tym myśleć, ale przecież i tak nie miałam nic innego do roboty. Poszłam do łazienki i szybko poprawiłam makijaż, potem włożyłam dżinsy, zarzuciłam sweter i właściwie byłam gotowa. Wyszłam po dziesięciu minutach, bo uznałam, że chwila na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi. Piotr pojawił się punktualnie. Wsiadłam do samochodu, on nachylił się i mocno pocałował mnie w usta. – Dokąd jedziemy? – zapytałam. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Z uśmiechem, który wyrażały nie tylko jego usta. Śmiały się też jego oczy. Wyglądał naprawdę dobrze. Jakby był szczęśliwy. – Nie zamierzasz nic powiedzieć? – Tak sobie myślę… że nie będę musiał nic mówić, sama zobaczysz! Zaczęłam rozglądać się po trasie, którą wybrał. Na razie nie umiałam wyciągnąć żadnych wniosków. Ot, przemieszczaliśmy się do centrum. Nie męczyłam go dalej pytaniami. Patrzyłam przez okno, a Piotr prowadził pewnie i spokojnie. Nagle zaczęła kiełkować mi w głowie pewna myśl… Nie, to niemożliwe… A jednak kierunek się zgadzał. Byliśmy coraz bliżej mieszkania, które oglądaliśmy razem jakiś czas temu. Czyżby…? A jeśli tylko głupio się łudzę? Jeśli to myślenie życzeniowe, które skończy się kolejnym rozczarowaniem? – No co, już zgadałaś? – Piotr przerwał moje dywagacje. – Nie, nie mam bladego pojęcia… Nie chciałam się przyznawać do swojej naiwnej nadziei, choć byliśmy coraz bliżej… Po kolejnych pięciu minutach byłam właściwie pewna. Piotr jechał prosto do wybranego przez nas mieszkania. Czułam, jak mój żołądek się ściska. Samochód stanął. – Jesteśmy na miejscu. Moje spojrzenie było jednym wielkim znakiem zapytania. – Tak – odpowiedział moim myślom. – Mieszkanie mam już od jakiegoś czasu, wczoraj skończyłem przewozić wszystkie swoje rzeczy, a dzisiaj wreszcie dostarczyłem najważniejszą przesyłkę, czyli ciebie. Nie potrafiłam wydusić słowa. Wynajął mieszkanie, przeprowadził się, odszedł od żony… – I kolejne tak, złożyłem pozew. Łatwo nie było, ale dla Izy to już też coś nieuniknionego, najmniej raniącego i najuczciwszego mimo wszystko. Nie kocha mnie, po prostu bała się zmian, tego, co ludzie powiedzą. Musiała dojrzeć, poukładać to sobie, odpuścić myśli o walce… Obiecałem, że będzie mogła na mnie liczyć i że nasz rozwód nie oznacza, że musimy się znienawidzić. W końcu przez lata byliśmy partnerami. Po policzkach płynęły mi łzy. – Nie płacz, kochanie. Przecież mówiłem, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Może nie działałem tak szybko, jak byś chciała, jak sam bym chciał. Wiedziałem, że rozwód to jedyna droga, ale nie chciałem palić za sobą mostów. Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Powiesz coś w końcu? Jak nie podziwiać takiego faceta? – Kocham cię – szepnęłam. – Ja ciebie też. No, chodźmy do domu. Więcej prawdziwych historii:„Przez 30 lat byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Mój mąż nie wiedział, że zabiłam jego żonę, która źle go traktowała”„Łudziłam się, że to ten jedyny. On wyśmiewał mnie i moje zasady, a w końcu dosypał mi pigułkę gwałtu i wykorzystał”„Związałam się z mężem zmarłej przyjaciółki. Podobno nie robimy nic złego, więc dlaczego mam takie wyrzuty sumienia?” Dwa lata temu zakochałam się w mężczyźnie na którym mi bardzo zależało, miał mniej więcej podobną chorobę do mojej( CHAD). Bardzo dobrze się rozumieliśmy , naprawdę był mi bliski, chyba nikt do tej pory oprócz mojej pani psycholog tak dobrze mnie nie rozumiał. ale od początku był pewien problem otóż on był żonaty, tzn był w separacji z zoną. do jego konfliktu z żona doszło zanim się jeszcze poznaliśmy głównie z powodu jego choroby, już wtedy z nią nie mieszkał. w dodatku moja najbliższa rodzina nie akceptowała tego związku ze wzg. na swoje radykalne katolickie poglądy( jak wiadoma taki związek wg prawa kościelnego jest grzechem). spotykaliśmy się przez ok pół roku. w końcu mój ojciec postawił mi ultimatum ze jeśli chce być z moim ukochanym to mam się wynosić z domu i żyć na własna rękę albo zostaje w domu i z nim zrywam. i pewnie wybrałabym pierwszy sposób - wyprowadzka i praca ( nawet podjęłam prace na cały etat ale nie dałam rady i przerwałam) gdyby nie to, że właśnie z powodu mojej choroby( chroniczne bóle ciała i zmęczenie) nie jestem w stanie pracować na cały etat jak na razie. dodatkowo on sam był w trudnej sytuacji finansowej i zdrowotnej więc wspólnie wtedy nie mogliśmy zamieszkać. oficjalnie dla rodziców zerwałam z nim . ale potem jeszcze się raz spotkaliśmy pod pretekstem że muszę oddać mu jego książki. powiedział mi wtedy że kocha mnie i będzie na mnie czekał. po jakimś czasie przestał jakoś dawać jakiś znaki życia, zaczęłam się martwić że może znowu miał próbę. w końcu odpisał że jest w ciężkim stanie, ze już przestaje wieżyc w ten związek , że jest za słaby, że on swoją chorobą mnie tylko pogrąży, ze on nie nadaje się do związku. już wcześniej czasem mówił mi takie rzeczy ale ja chciałam być z nim na dobre i złe ,mimo wszystko. wiec byliśmy razem dopóki mój ojciec nie postawił sprawy tak ostro. tak się złożyło że ja nie długo potem tez wpadłam w poważny kryzys (co jeszcze było innymi czynnikami spowodowane), i w końcu sama uznałam że skoro on nie ma siły na ten związek , to nie powinnam tak zabiegać o to , zresztą nie miałam siły już o to zabiegać , zobojętniało mi to , bo wtedy naprawdę okropnie się czułam i już wszystko traciło dla mnie znaczenie, a ta sprawa tylko dodatkowo mi komplikowała mój stan. najgorsze jest to że od ostatniego spotkania komunikowaliśmy się tylko smsami i nie mogliśmy porozmawiać jasno i szczerze o tym co się w nas naprawdę działo. tak więc skończyło się , w dodatku zostało tyle spraw nie wyjaśnionych. po kilku miesiącach kiedy wyszłam z załamania zaczęłam za nim tęsknić, napisałam więc do niego maila czy nie chciałby się spotkać. odpisał ze jest za granicą, i że i tak on nie nadaje się do żadnego związku. "żegnaj ", ciach!- miałam wrażenie po tym mailu ze on ma do mnie o coś pretensje, jakąś niewypowiedzianą złość, ale słowo "żegnaj" pozbawiło mnie wszelkiej nadziei na kontakt z nim. minął rok od tego maila, a ja czasem znowu popłakuje z tęsknoty za nim. mogłabym coś jeszcze zrobić i napisać do niego maila jeszcze raz i wyjaśnić mu że ja wtedy tez się źle czułam, dowiedzieć się co u niego słychać , jak on się czuje albo ostatecznie przekonać się że on ze mną nie chce albo nie może być i w końcu dałabym sobie spokój. jednak sama często się zastanawiam czy ja mam sił na to żeby z nim być , w końcu pracuje tylko na pół etatu nie radze sobie ze sobą. może najpierw powinnam uporać się ze sobą stopniowo unormować swoje życie a dopiero myśleć o związku z nim. tylko że taka stabilizacja może potrwać z 5 lat jak nie więcej w moim przypadku, a potem może się okazać ze jest już za późno. więc może lepiej być samemu,bo drugi raz to ja się raczej już nie zakocham, skoro ciągle kocham właśnie jego. wkurzają mnie teraz dodatkowo moi rodzice , ciągle mi nagabują że powinnam sobie poszukać jakiegoś faceta to na pewno wyzdrowieję, gadają ze wychodzić za mąż to można nawet bez uczucia wielkiej miłości, że z czasem się miłość sama przyjdzie ip bzdety.. sami zamieszali w moim życiu a teraz się dziwią że jestem samotna i nieszczęśliwa. nie wiem już co robić ,ale na pewno nie posłucham ich rad.

kocham faceta z którym nie mogę być